Właśnie wychodziłam wraz z Igorem z hali, chciałam pożegnać się z Blanką no ale nigdzie jej nie zauważyłam. Widziałam tylko tłum piszczących jeszcze cicho fanek. Nadal nie dowierzałam, że byłam tu i widziałam te piękne akcje. Pomasowałam obolałe gardło od dopingów i okręciłam się w tył by jeszcze raz spojrzeć na to piękne miejsce. Zobaczyłam biegnącego w moim kierunku Igora. Był szczęśliwy i w dodatku nie zmęczony. Ile on ma energii... No, mnie w zasadzie też energia rozpiera, jednak odczuwam większe zmęczenie, za wiele wrażeń jak na jeden dzień.
- No to co tam .. jedziemy - powiedział to i otworzył samochód.
- Ok. Ale poczekaj, pić mi się chce... jest tu gdzieś jakiś kiosk albo kafejka ?- zapytałam i rozejrzałam się dookoła.
- Jezuu, dobra zajedziemy na CPN
- Okay nie denerwuj się - powiedziałam to trochę smutno i zauważyłam zmieszanego Igora. Zapanowała niezręczna cisza. Jak ja tego nienawidzę... Jechaliśmy przez jakieś 10 minut, może troszkę więcej. Nareszcie! Wyszliśmy z samochodu i od razu pobiegłam do wejścia, wparowałam do sklepu...CPN... czy jak to się tam zwie byle by było picie. Podeszłam do kasy i wzięłam Tymbarka, Igor kupił sobie kawę i wyszliśmy ze sklepu. O mało co bym wylądowała pod kołami samochodu, bo byłam tak zajęta piciem. Tak ja i ta moja inteligencja...
- Dziewczyno. Czy ty umiesz chodzić ? - spytał spanikowany Igor.
- No... Ja tylko Tymbarka piłam.
- Nieważne... wsiadaj, bo w takim tempie dojedziemy za dwa lata ...
Wsiadłam do samochodu Igora i zaczęłam szukać jakiejś dobrej płyty. Wyszło na pierwszą płytę zespołu LemON. Zaczęłam nucić ich piosenki, na co Igor tylko się zaśmiał.
- No o co Ci chodzi ? - spytałam zdziwiona.
- O nic. Po prostu miło jest słyszeć jak ktoś śpiewa Twoje piosenki.
Uśmiechnęłam się do niego słodko i powróciłam do oglądania widoków za szybą.
W tym samym czasie u Blanki:
Czekałam na Zibiego i rozmyślałam jakie ja to mam szczęście jednego dnia spełniły się moje wszystkie marzenia. Noo prawie wszystkie. Nagle od tyłu ktoś zakrył mi oczy wystraszyłam się ale po chwili wiedziałam kim jest ta osoba.
- Bartman - uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił czynność.
- Tak, to ja. We własnej osobie - uśmiechnął się i zaśmiał głośno kręcąc się w koło
- Jaki ty szczęśliwy co jest ?-odpowiedziałam zdziwiona jego entuzjazmem .
- A nic tak miło pospacerować, pobiegać po wyludnionym już mieście. Noc jest taka piękna -wypowiadając te słowa popatrzył w górę i jak dziecko śmiał się .Ja stałam tylko w ciszy i mu się przyglądałam . Byłam zafascynowana nigdy jeszcze nie widziałam człowieka, który cieszył by się nocą .
- Ej Blanka!- krzyknął - No chodź, dalej biegnij!!!
No tak zamyśliłam się, on już w połowie drogi a ja stoję jak ten czubek na środku chodnika! Zaczęłam biec, lekki powiew wiatru otulił moje ciało. Jejku naprawdę noc jest piękna! Te wszystkie światła, które oświetlają drogę .Bartman obracał się co chwile i śmiejąc się biegł dalej. Zadziwiające...przecież dziś na meczu doznał kontuzji O.o Jestem zdziwiona, że wcale się nie męczę, biegnę już długo (przynajmniej tak mi się wydaje) i nie odczuwam zmęczenia. Zauważyłam że zaczęłam doganiać Zibiego. Zobaczyłam jak zmęczony pada na ziemie, poszłam w jego ślady i chwilę później leżałam obok.
- To było szalone-zaczęłam rozmowę lekko zdyszana i zaśmiałam się.
- To było fantastyczne! Uwielbiam to robić, wyładowywać emocje gdy nikt nie patrzy. Wtedy mogę robić co chcę - uśmiechnął się. Po chwili wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Złapałam ją i z jego pomocą wstałam .
- No dobra to teraz to obiecane ciacho hmmm? - zapytałam uśmiechając się i lekko przegryzając wargę
-Hahah no tak dawaj! - krzyknął i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę kawiarni. Zapowiada się wspaniała noc. Nie minęło 10 minut, a już byliśmy w środku kawiarni, restauracji czy coś pomiędzy tymi dwoma miejscami zmieszanymi ze sobą. Gdy już byliśmy w środku otuliło mnie ciepło pomieszczenia, ten zapach wszystkich ciast, lodów, potraw i innych rzeczy... po prostu się rozpłynęłam. Nagle wyrwał mnie głos chłopaka.
- Siadaj, tu masz kartę i coś wybierz -uśmiechnął się i sam zatopił wzrok w karcie. Gdy już wybrałam przez chwilę mu się zaczęłam przyglądać.
-Słuchaj, ja wiem że jestem przepiękny i nie musisz patrzeć się na mnie ukradkiem po protu powiedz to ja tez zacznę się patrzeć będziemy razem patrzeć się na siebie - Wypowiadał każde słowo powoli a w mojej głowie robiła się czarna dziura, Jezu jak on na mnie działa, coś czuję że robię się czerwona.
-Ahaha no dobra ja wybieram numerek 5 - uśmiechnęłam się i wskazałam na potrawę, która kryła się pod tym wspaniałym numerkiem
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem -ukłonił się i pobiegł do sprzedawczyni. Matko ile on ma energii czuje się wspaniale ale moja energia uchodzi ze mnie w zastraszającym tempie. Po prostu chcę mi się spać, zerknęłam na telefon, fajnie... jest po 2:00 w nocy a my jak normalni ludzie jemy sobie ciasto. Wspaniale, ciekawe za jakich nas uważają, pewnie nie za tych normalnych. Czekając na Bartmana oparłam głowę o szybę i wyglądałam przez nią. Wszystko by było spoko gdyby nie fakt że jest ciemno i nic nie było widać... no, ale nie wszystko zawsze będzie widoczne w naszym życiu...
W tym samy czasie u Igora i Sary
Kilometry, kilometry... ile już ich minęło? Nie wiem, ale chcę już być w domku, w swoim wygodnym łóżeczku pod cieplutką kołderką. Czuję że mam siedzenie odbite na plecach, ale to tylko szczegół. Patrzę na skupionego Igora. Jego ręce co jakiś czas mocniej zaciskają się na kierownicy. Sprawdzam telefon, nikt nie pisze do mnie, nikt mnie nie kocha. Boże Sara ogarnij się! Chciałabym zacząć rozmowę bo ta cisza strasznie mnie krępuje, tylko nie wiem o czym mielibyśmy pogadać i czy on mnie po prostu nie spławi. Jestem znudzona, gdyby była tu Blanka ona by coś wymyśliła, przynajmniej tak mi się wydaje. Ehh dobra może jednak powiem zwykłe "daleko jeszcze" i coś się rozwinie...
- Ymm daleko jeszcze? - powiedziałam ściszonym głosem.
- Ooo myślałem, że śpisz... w sumie jeszcze trochę, za niedługo będziemy na miejscu - popatrzyłam się na niego i ujrzałam jego wspaniały uśmiech, odwzajemniłam go.
- To dobrze, bo jest mi już strasznie nie wygodnie - na mojej twarzy pojawił się grymas
- Eehh mi też, ale wytrzymamy -mrugnął do mnie i poklepał po ramieniu. Momentalni moje serce zabiło szybciej, ogarnęłam się i uśmiechnęłam do niego. Znowu zapadła cisza. Znowu brakowało mi jego głosu. Wzięłam torbę w celu poszukania ładowarki, bo na moim złomie widniało 10%
- Igoooor - przeciągnęłam jego imię - wiesz może gdzie ja mam swoją ładowarkę od telefonu?-powiedziałam grzebiąc w torbie
- Niee, a nie dawałaś jej czasami Blance? - zapytał patrząc w jezdnię.
- Nie pamiętam - powiedziałam podirytowana - świetnie, nie będę jak miała naładować telefonu! i budzik mi nie zadzwoni na trening! - krzyknęłam i rzuciłam torebką
- Ey, ey, ey. Spokojnie, jak dojedziemy to zobaczę u siebie. Jak mamy takie samo wejście to ci pożyczę, nie widzę żadnego problemu - mówiąc to położył swoją dłoń na moim kolanie, a ja poczułam się doceniona i jakoś bardziej bezpieczna.
-No tak...przepraszam cię, to ze zmęczenia i ten dzień tak na mnie pewnie działa - powiedziałam to i przetarłam twarz i moje długie włosy
-Nie szkodzi po to są przyjaciele. Na mnie możesz zawsze liczyć mała - pierwszy raz usłyszałam takie słowa z jego ust zawsze się kłóciliśmy, droczyliśmy i szczerze, wole właśnie takie konwersacje niż te poprzednie. Nie odnalazłam się jeszcze w moich uczuciach, ale zaczynam czuć coś więcej do Igora. Na razie nasze relacje są bardzo dobre i nie chcę tego psuć. Może za jakiś czas wyznam mu wszystko i powiem co do niego czuję. Myślałam tak jeszcze przez chwilę dopóki nie usłyszałam głosu Igora.
- Jesteśmy na miejscu - zatrzymał auto pod moim blokiem i zgasił silnik - Mam nadzieję, że podobał Ci się ten krótki wyjazd - uśmiechnął się do mnie.
- Jasne! Naprawdę dziękuję, to był wspaniały dzień, pełen wrażeń, emocji...
- Hmm ciekawe co tam słychać u mojej siostrzyczki - zastanowił się na głos.
- No wiesz, Zbigniew Bartman, ciacho i ''coś jeszcze" - zaśmiałam się - Ale widzę też, że się martwisz. Zapewniam Cię, że nie masz powodów. Blanka jest rozsądną dziewczyną i wie co robi, po za tym Zibi na pewno jej nie wykorzysta.
- No fakt, masz rację. Jest dorosła i sama podejmuje decyzje - zapanowała krótka cisza, już chciałam wychodzić z auta, ale Igor mnie zatrzymał - Mam pytanie, co robisz jutro? Może byśmy gdzieś wyskoczyli? Jakieś kino albo kolacja?
Szok! Igor zaprasza mnie na randkę?! Nieee to tylko kino lub kolacja, no ale to już prawie randka, dobra muszę zachować spokój...
- Hymm, w zasadzie mam wolne popołudnie i wieczór, więc bardzo chętnie z Tobą gdzieś wyjdę.
- Naprawdę? No to świetnie, w takim razie do zobaczenia, napiszę Ci jeszcze dokładnie o której po Ciebie przyjadę.
- Okay, dobranoc - dałam mu szybkiego całusa w policzek i wybiegłam z samochodu, byłam bardzo szczęśliwa, ten pierwszy krok mamy juz za sobą!
Heeej!
Pojawiam się z nowym rozdziałem po bardzo długiej nieobecności...
Bardzo Was za to przepraszam, ale wena mnie opuściła i nie mogłam nic sensownego skleić...
Od teraz rozdziały będą się pojawiać regularnie ;)
Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania, co mnie będzie bardzo motywować do dalszej pracy! ;)
Zibimada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz