piątek, 14 lutego 2014

Rozdział Trzeci

Widziałam jak Sara nie dowierza i co chwilę mruga i otwiera buzie.  Muszę powiedzieć że to wyglądało dość śmiesznie. Sama również byłam w niemałym szoku, ale z naszej dwójki to ja jestem tą bardziej ogarniętą.
   - Dziewczyny chodźcie ! - usłyszałyśmy Igora, który po chwili stał przy nas, bo nie mogłyśmy się ruszyć z miejsca - Dziewczyny - zaczął spokojnie - Ja rozumiem, że jesteście w szoku, cieszycie się i takie tam, ale naprawdę, ruszcie się, bo z takim tempem, to nie wiem kiedy dojdziemy na swoje miejsca.
   - Ale ... Yyy ... No Igor !
   - Tak mam na imię !
   - No zaczekaj ! - biegłyśmy za nim by po chwili rzucić się na niego i ściskać.
   - Dobra. Koniec już - zaczął się śmiać.
W wyśmienitych humorach udaliśmy się na swoje miejsca i czekaliśmy. Miejsca mieliśmy za kwadratem rezerwowych.  Kibice się już schodzili. Zawodnicy weszli na boisko, na rozgrzewkę. Siedziałam sobie spokojnie i rozmawiałam z nadal nieogarniętą Sarą, ale zacznijmy od tego kiedy ona była ogarnięta ?
Rozmawiałyśmy na temat meczu, zawodników, atmosfery, kiedy nagle dostałam czymś w głowę.
Momentalnie znalazła się przy mnie osoba, która była wszystkiemu winna. Dostałam dosyć mocno, bo nawet gdy siedziałam nie za bardzo się orientowałam.
   - Nic ci nie jest ? - dopiero wtedy do mnie dotarło, od kogo dostałam piłką.
   - Niee ... To znaczy ... Tak ... Znaczy się ... Nie - powiedziałam już stanowczo.
   - To w końcu ? - uśmiechnął się.
   - Nic się nie stało. Będzie siniak  i tyle. Nie umrę.
   - Bardzo, bardzo cię przepraszam. Ta piłka jakoś tak dziwnie poleciała, miała polecieć do Ignaczaka. No i w sumie leciała, ale ten się zagapił i sobie poleciała dalej. Jeszcze raz przepraszam.
   - Naprawdę nic się nie stało - zaakcentowałam każde słowo i lekko się uśmiechnęłam.
   - A gdzie się podziały moje maniery ? Zbyszek jestem. Mów mi Zibi czy jak sobie wymyślisz - puścił mi oczko i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
   - Blanka. Miło mi - uścisnęliśmy sobie dłonie.
   - Zaczekaj tutaj chwilkę. Zaraz wracam  - wstał i już odchodził, ale się odwrócił - Będziesz tutaj ?
   - Nigdzie się nie wybieram.- powiedziałam to i popatrzałam na Sarę
   - Czy to był Zbigniew Bartman ?! - pisnęła cicho.
   - Tak to był on - powiedziałam nadal w niemałym szoku.
   - Matko Święta , chyba zacznę wierzyć w cuda -powiedziała to patrząc się w górę żeby nie zwracać na nas uwagi walnęłam ją lekko w głowę i od razu pomogło. Nie ominęło się bez focha który trwał niecałe 5 sekund, ale to przecież Sara jej już nic nie pomoże.  Nagle zaważyłam kierującego się w nasz kierunek Zbyszka
   - Jejku on tu idzie czekaj ... wdech , wydech ... Blanka nie wytrzymie !- krzyknęła troszkę głośno
   - Uspokój się bo go wystraszysz - szturchnęłam ją a ona się trochę zmieszała .
   - No to ten ... wróciłem zaraz się zacznie mecz więc szybko ci powiem jedną rzecz ... nie wiem jak zacząć- powiedział lekko zmieszany
  - No dalej spokojnie - podniosłam go na duchu i przesłałam słodki uśmiech .
  - No .. ok .. masz czas po meczu ? Może gdzieś byśmy wyskoczyli na ciacho i ten.. na coś jeszcze ?.- zapytał mnie. Byłam w wielkim szoku. Ten ... Zbigniew Bartman. Słynny siatkarz za którym szaleją dziewczyny chce iść ze mną na ciacho?? Po prostu mnie zamurowało nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa. ( Nie żebym była jakąś napaloną fanką, czy coś, która leci tylko na urodę, a nie na grę, charakter itp., ale nawet mi się nie śniła taka sytuacja).
  - No ten... ymmm.. ekchem - Nie mogłam się wysłowić, a on stał i patrzył się na mnie tymi swoimi dużymi, zielonymi oczami.
 - No to jak masz czas ? - powtórzył pytanie .
 - No tak , znaczy nie, no znaczy tak zna..- nie dokończyłam bo ktoś mi przerwał
 - Tak ma czas - odpowiedziała za mnie Sara z miłym uśmiechem na twarzy.
 - Mam czas ?- zapytałam zdziwiona
 - Tak masz czas - powiedziała już trochę wkurzona
 - A no tak mam czas... - ukradkiem widziałam jak Igor nie wytrzymuje i co chwilę odwraca się i wybucha śmiechem .
  - O to super ! Do zobaczenia po meczu ! Czekaj przed halą !- krzyknął wbiegając na boisko.
Nadal siedziałam i nie wiedziałam co powiedzieć. Igor cały czas się chichrał, a Sara siedziała i mamrotała coś sama do siebie, jakie to ja mam szczęście, na a ja nadal nie wierzyłam.
No, ale w końcu rozpoczął się mecz. Hymny, a Mazurek Dąbrowskiego w wykonaniu kibiców, to coś pięknego. Prezentacja szóstek i pierwszy gwizdek. Cały czas obserwowałam grę Zibiego, który w tym meczu był fenomenalny. Obrony Ignaczaka na żywo to coś pięknego. Moje gardło już ledwo co wytrzymywało, a to dopiero zaczął się drugi set. Pierwszy oczywiście dla nas. Pod koniec drugiego seta stało się coś strasznego. Zbyszek skacząc do ataku, źle wylądował i leżał na boisku. Wstałam z miejsca i ze strachem w oczach wpatrywałam się w niego. Zszedł z boiska o własnych siłach. Usiadł na krzesełku, a do mnie podbiegł Piotrek Nowakowski i chwilę się we mnie wpatrywał.
   - Dobra. To ty. Chodź - pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do kontuzjowanego. Usiadłam obok i obserwowałam mecz.
   - Boli ? - spytałam z troską.
   - Bywało gorzej - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest.
   - To co ? Kiedy pasuje ci inny termin ?- popatrzył się na mnie jak na idiotkę - No mieliśmy się spotkać.
   - A czy ktoś odwołał to spotkanie ?
   - No przecież masz kontuzję.
   - Mówiłem już, że bywało gorzej. Już prawie nie boli, to tylko stłuczenie ...
   - Nie chcę, żeby przeze mnie mogło ci się stać coś gorszego ...
   - Zaufaj mi ...
Nie wiem czemu, ale zaufałam dopiero co poznanemu człowiekowi. Odwróciłam się w stronę brata i przyjaciółki, ale po chwili siedziałam znów przodem do parkietu. Zibi odwrócił się i po chwili zapytał ze śmiechem.
   - Co jej jest, że się tak szczerzy ?
   - To jest Sara, jej nie ogarniesz.
Zaśmiał się na to stwierdzenie. Chłopaki łatwo sobie poradzili z przeciwnikiem szybkim 3:0.
Zibi zabrał się do szatni w celu odświeżenia się, a ja pożegnałam się z przyjaciółką i bratem, i wyszłam przed halę. Obserwowałam szczęśliwych kibiców, którzy wracali do domu. Spojrzałam się jeszcze raz na halę, z której powoli wychodził Zibi, a ja mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam. Kto by powiedział, że pojadę na ten mecz i spotka mnie takie szczęście ?



Cześć wszystkim ! :D
Udało się coś skleić jeszcze dziś ;P
Mam nadzieję, że się podoba, bo mi nawet bardzo :)
Oddaję ten rozdział w wasze ręce i mam nadzieję, że zobaczę pod nim kilka miłych słów ?
Jutro kibicujemy przed tv ! :D
Zibimada :*

PS. Kto chce być na bieżąco informowany o nowych postach zostawcie tutaj swoje dane :*
  

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział drugi.

 Obudziły  mnie promienie słońca , prosto świeciły mi w oczy to okropne uczucie.....Rozciągnęłam się i zauważyłam, że Sara ma całą brudną koszulkę i spodenki, a ja tylko spodnie. Zaczęła się kręcić i mamrotać coś pod nosem . Nagle się obudziła

   - Jeju ... co to tak świeci zgaś to światło  ... gdzie ja jestem ??
   - W samochodzie - odpowiedziałam zmarnowana a ona dziwnie się na mnie popatrzała.
   - Ale ... gdzie jest Igor ??
   - Nie wiem - odpowiedziałam bez entuzjazmu do życia. Zaczęła się kręcić i zdenerwowana powiedziała
   - Jaka ja jestem brudna! Moje ulubione spodenki są całe umazane czymś ... czymś ... dziwnym ...  Ej? a ta karteczka tam na szybie to mandat..?- spytałam i dalej zaczęła oglądać swoje umazane ciuchy. Weszłam na przednie siedzenie auta i zerwałam  karteczkę z szyby .
   - Nie, to liścik od Igora. Pisze, że wróci za godzinę. Możemy pozwiedzać miasto i spróbować się nie zgubić ...
   - Aaaa ... z tym ostatnim może być trochę problemów, ale damy radę. Tylko muszę rozpo.. rozpost... Jezuu ! Rozprostro ...
    - Rozprostować tak? - dokończyłam, bo nie mogła wypowiedzieć słowa.
    - Noo ! Muszę to zrobić - wyszła i wyciągnęła się do góry . Zaczęłyśmy się robić głodne więc poszłyśmy do sklepu ,  kupiłyśmy coś do jedzenia i spacerowałyśmy. W pewnym momencie Sara stanęła jak w ryta, a ja z nią. Pełno Biało-Czerwonych flag i okrzyków. Sara zbladła i o mało co nie padła.
   - Nie wierzę ... To jest TO miasto !!! TO miejsce !!  To właśnie TUTAJ ma się odbyć TO starcie ! Na które wszyscy czekamy ! Sara zaczęła krzyczeć i piszczeć ale to wszystko jej przerwałam.
      - Sara !! Wiem, że to jest to miasto , to miejsce i to właśnie tu ma się odbyć to starcie !!!  Ale my właśnie  nie mamy tego biletu...
   
Widziałam tę rozpacz w jej oczach i nie wiedziałam, że ona tak to przeżywa mi samej zrobiło się smutno podeszłam do niej i ją przytuliłam, ona to odwzajemniła . Spacerowałyśmy już dość długi czas a Igora jak nie było tak i niema....
      - Jezu !!! Kiedy on przyjdzie, mam go dość, foch  na zawsze !!!- krzyczała Sara, a ludzie patrzyli się na nas jak na jakieś wariatki ... przyzwyczaiłam się do tego . Biegałam za nią i ją uspokajałam, że zaraz wróci choć sama jak przyjdzie go zabiję !Miał wrócić godzinę temu i jeszcze go nie ma ,po prostu bomba! Zaczęłyśmy go szukać, ja z jednej, a Sara z drugiej.
      - Blankaaaa !!! Widzę go, widzę! Dawaj do mnie !- usłyszałam głos Sary i zaczęłam biec w jej kierunku
      - Wreszcie wróciłeś kochany braciszku- powiedziałam do niego z sarkazmem w głosie.Widziałam w oczach Sary ,że nie wytrzyma zaraz i wybuchnie ...
      - Gdzie byłeś ! Czemu nas tam ze sobą nie zabrałeś !? Gadaj bo cię zatłukę !!-krzyczała Sara i odwróciła na pięcie chyba chciała ochłonąć bo przykucła i coś sama do siebie zaczeła mamrotać .
 
       Oczami Igora
    
    Co ja im takiego zrobiłem !? Drą się na mnie jak na jakiegoś człowieka który coś zrobił.  A najwięcej ta malutka Sara. Mała, a drze się głośniej od całej drużyny siatkarskiej. Na kurdę no ...
Ona zaczyna mnie już denerwować. No, ale mniejsza z tym. Ja tu dla nich chcę jak najlepiej, staję na głowie żeby spełnić ich marzenie, a one tak na mnie naskakują.
   - Dobra. Dziewczyny. Zacznijmy od początku. Nie wkurzajcie się na mnie, bo nie macie powodów. Nawet nie wiecie co chcę zrobić.
   - Wiesz co ci powiem ? - zaczęła Blanka - To co możesz dla nas zrobić w tej sytuacji to załatwić nam bilety na mecz. Bo już zdążyłyśmy się domyślić, że wywiozłeś nas do Katowic. Ciekawe po co, skoro i tak nie ma już biletów.
   - Dobra. Dziewczyny. Za dużo gadacie. Szybko, bo się spóźnimy.
   - Niby gdzie ?? - spytała z ironią Sara.
   - Są takie miejsca jak strefy kibica - uśmiechnąłem się do nich i wręcz za nimi biegłem do hotelu, w którym miały rzeczy.
Po tym jak się ubrały, umalowały i uczesały, co zajęło łącznie jakąś godzinę, wyszliśmy z hotelu. Sprawdziłem czy mam bilety i ruszyliśmy w drogę na halę. Gdy minęliśmy ostatnią strefę kibica, dziewczyny popatrzyły się na siebie zdziwione.
   - Igor ? Gdzie my idziemy ? - spytała Blanka.
Ja jednak nic nie odpowiedziałem. Zbliżaliśmy się do hali, a one nie wiedziały co jest grane. Kiedy ja, spokojnie ustawiłem się w kolejce do wejścia, a one za mną, usłyszałem, że o czymś po cichu rozmawiały. W końcu moja siostra się odezwała.
   - Igor. Ja rozumiem, że ty jesteś przystojny, ale chyba nie myślisz, że weźmiesz tą kasjerkę, czy kogoś na swój urok osobisty - zaśmiała się i już miały odchodzić, ale je zatrzymałem.
   - Niby czemu mam ją brać na swój urok osobisty? - teraz to ja się zaśmiałem i wyciągnąłem z kieszeni trzy bilety. Ich miny w tym momencie były nie do opisania.




Jest drugi rozdział ! :D
Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale zbliżał się koniec semestru, zaliczenia itp. :)
Ale już mam ferie więc może nadrobię zaległości  :P
Zapraszam do czytania i komentowania oczywiście ! :D
Zibimada :*